wtorek, 11 listopada 2014

Nie spuszczę z tonu

Niektórzy twierdzą, że kampanią wyborczą do władz samorządowych emocjonują się zawsze i wyłącznie sami kandydaci. Jasne! Bo jak zaobserwowałam - potencjalnym wyborcom towarzyszy coraz częściej wściekła irytacja, a nazwiska ludzi sięgających po władzę, mnie przynajmniej nie kojarzą się pozytywnie... Albo nie kojarzą mi się wcale.
Za to pchają się na afisz, bo wychodzą pewnie z założenia, że powtórzone setki razynazwisko lub gęba z fałszywym uśmiechem nabiera znaczenia w miarę wchłanianej przez papier wilgoci, spalin i ulicznego kurzu. Nic bardziej mylnego...Papier jest cierpliwy, ale ludzi wkurza już szafowanie pieniędzmi na klajstrowanie miast „radosną propagandą”. Z klęski oplakatowania od dawien dawna kpiła sobie pogoda i przekorne społeczeństwo. A chociażby i ja, jako jednostka tego społeczeństwa. Mnóstwo wizerunków powiewało w strzępach, przedstawiając widok godny pożałowania... Jak widać, w większości przypadków - sława zdobyta na płocie jest ulotna i autorytetu się na niej nie zbuduje. Wyborców trzeba oswajać ze swoim dobrym imieniem, wzorową działalnością lub pracą.
Dawniej żaliliśmy się na arogancję władzy. Teraz grzeszą nią już nawet pretendenci. A najsmutniejsze w tym wszystkim jest coraz bardziej rozpowszechnione przekonanie, że jak w „Szansie na sukces” śpiewać każdy może, tak i każdy może sobie porządzić, jeżeli tylko poczuje ku temu bożą wolę. Ale przecież nasza władza jest jak kobieta i musi czuć się kochana...
Uwielbiam obserwować, jak miękną stalowe oblicza i tępią się ostre języki naszych VIP-ów, gdy tylko trafi się im publicznie odtrąbiony komplement. Ważniak wówczas przełknie każdy, nawet ten szyty najbardziej grubymi nićmi. Za to wszelka, zasłużona krytyka - staje mu kością w gardle. A że pyskaczami są często dziennikarze, można uderzyć w newralgiczny punkt, czyli ogłoszenia. Przypadki ogłoszeniowych szantaży trafiły już pod moje strzechy i są mi dobrze znane... Przypuszczam, że gdybym napisała artykuł zatytułowany „Coś, czego nie ma i nie będzie”, uświadomiłby niektórym, jak można sobie pogrywać z niesforną, czwartą władzą. Oj, brakuje chyba niektórym minionej epoki i dywanika u sekretarza od propagandy, by pismaków utrzymać w cuglach... 
Nie ma się co oburzać, bo doskonale wiem, że władza, aby funkcjonować musi mieć cieplarniane warunki, zaufanie, posłuszeństwo i miłość ogółu. Chciałaby być szanowana, otaczana podziwem, po prostu - kochana. Na to trzeba jednak solidnie zapracować, a nie robić z gęby cholewę, czy przekręty poza plecami społeczeństwa. A co gorsze za pieniądze tego społeczeństwa?! Społeczeństwu trzeba umieć spojrzeć prosto w oczy, bo czasy zastraszania jeżeli całkowicie nie minęły, to w każdym razie są już na wymarciu.
Wybaczcie mi , ale ja nie jestem w stanie pokochać skretyniałej i skorumpowanej władzy... Nie jestem w stanie pokochać rzeszy niedouczonych kretynów, którzy karmią nas fałszem i obłudą, a swoje uprawnienia zdobywają na lewych kursach i opłacanych przez społeczeństwo studiach zaocznych. Nie zamierzam tworzyć cieplarnianych warunków dla rozwoju pasożytów. I bez względu na to, czy podoba się to komuś czy nie, czy są z partii aktualnie rządzącej, czy akurat przejściowo opozycyjnej, dopóki sytuacja nie ulegnie radykalnej poprawie – obiecuję, że nie spuszczę z tonu!
                                                      

14 komentarzy:

  1. Małgosiu, zgadzam się z Tobą w 100% , a nawet w 1000%. Od dłuższego już czasu nie chodzę na żadne wybory, bo nie ma kogo wybierać, a to co na papierze wypisują o kandydatach, ja po prostu nie wierzę, zaśmiecają tylko skrzynki pocztowe, niszczą nasze lasy, by pozyskiwać papier. Wszystko to trafia albo do kosza, albo jeśli ktoś ma smykałkę, przerabia na papierową wiklinę..
    Widzę, że bojowo jesteś nastawiona, pewnie masz już dość, tych wszystkich reklam wyborczych i to zmusiło Cię do napisania, tych gorzkich, ale jakże prawdziwych słów.
    Popieram i też ani myślę spuszczać z tonu.
    Trzymaj się kochana.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz racje Danusiu?! Nawet nie pomyślałam, że z tych ulotek czy plakatów można zrobić papierową wiklinę? Jutro zacznę zbierać wszystko, co ktoś wyrzuci, czy zerwie;) A jakie ładne plecionki wyjdą z tych uśmiechniętych ,,mordek"? Pozdrawiam Cię gorąco;)

      Usuń
    2. Ja już dawno to robię, wszystkie gazetki reklamowe składuję, może się zmogę i coś wywiklinuję, przymiarki już poczyniłam.

      Usuń
    3. W takim razie idę Twoim ,,śladem";)

      Usuń
  2. No trochę się zgadzam a trochę nie. Ja chodze na wybory zawsze , chociażby po to żeby nikt mi kiedys nie powiedział że sama sobie jestem winna że u władzy jast ta czy inna opcja polityczna. Wkurza mnie jednak ta cała otoczka wyborów z plakatami ulotkami itp agitacją . Pieniądz wyrzucony w błoto ,nikt tego nie czyta. Co dziwne mam jednego kandytata na którego będę głosować i jest to chyba jedyny kandydat, na którego agiatcję pisemna sie nie natknełam . Nie miałam ulotki w skrzynce na lisy i nie widziałm bilbordu. A wiem że kandyduje tylko z lokalnego radia. I to mi wystarczy.
    Wychodze z założenia że władza jakaś być musi, i ktos tą władze wybrac musi. A jak nie my szara masa to kto???? Dlatego chodzę na te cholerne wybory, choc czasem faktycznie nie ma na kogo teko krzyzyka postawic :-))
    Pozdrówka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aniu, po to publikuje te cholerne felietony, żeby poznać Wasze zdanie. I nikt nie musi się ze mną zgadzać, jeśli uważa, że ma inne zdanie na dany temat. I ja się z tego cieszę, że dyskusja rozwija się, że każdy ma swoje zdanie etc. O to mi właśnie chodzi... A ja od pewnego czasu nie chodzę na żadne wybory, bo kiedyś, zupełnie przypadkowo (ale to nie temat na bloga) miałam ,,przyjemność" pełnienia funkcji przewodniczącej komisji wyborczej. Kilkakrotnie wzywałam funkcjonariuszy policji... I wiem, jak to całe ,,przedstawienie" przebiega. A zwłaszcza po głosowaniu.... Ale nie będę tego komentowała. Dlatego, od tamtego czasu nie biorę udziału w głosowaniach, bo wiem, że mój głos nie ma żadnego znaczenia... Buziaczki;)

      Usuń
  3. Gosiu chodzę na wybory, ale to tak jak u Ani,żeby nich mi nikt nie zarzuci, że sama jestem sobie winna, bo nie głosowałam.
    Szczególnie teraz MUSZĘ iść, żeby wp.....ić wójta, który dba tylko oswój zad a wieś tak zadłużył, że nam komornik grozi i to w niecałe 4 lata z 4 mln nasz dług wynosi 19 mln, a nie widać żeby cokolwiek było zrobione.
    Przybyło nam tylko urzędasów, których trzeba utrzymać.
    Poza tym coś musi być na rzeczy, jeżeli władze zarzuciły mu niegospodarność, a on sobie ciągle premie daje w kwocie 1000 zł miesięcznie!!
    Pozdrawiam cieplutko:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, w takiej sytuacji i gdyby się jeszcze udało, to i ja bym pobiegła Reniu;)

      Usuń
  4. arogancja każdej władzy jest niebotyczna, tylko wyborcy mają krótką pamięć i w następnej kadencji nie pamiętają co wyczyniała poprzednia, stąd nasze każdorazowe zdziwienie przy okazji kolejnej wpadki kolejnej "władzy"

    OdpowiedzUsuń
  5. Obiema rękoma podpisuję, a jeśli da radę to nogami też!

    A przy okazji trochę komplementów formy! Bo jest co komplementować. Czytać przyjemni e o rzeczach mało przyjemnych - sztuka!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję... I pozdrawiam Cię serdecznie;)

      Usuń
    2. Popieram, Twoje felietony są bardzo ciekawe, nawet jeżeli tematy trudne, bądź kontrowersyjne. Pozdrawiam serdecznie i czekam na więcej :)

      Usuń
  6. Wybory? Nie pamiętam, kiedy ostatni raz byłam, ale też nie narzekam na władzę, bo wiem, że nie ja ją wybierałam.

    OdpowiedzUsuń