Miłość do wykonywanego zawodu – to
słowa, które praktycznie dzisiaj nic nie znaczą. Mogą wzbudzić co najwyżej
wzruszenie ramion, bądź inne odruchy... Bo jak wynika z moich codziennych
obserwacji, przykładowo: pracy urzędników, przedstawicieli służby zdrowia czy
oświaty, (oczywiście, nie mam na myśli wszystkich), to przyznam szczerze, że
chwilami zbiera mi się na pewien bezwarunkowy odruch...
Bo kiedy słyszę, że dyplomowana pielęgniarka określa normalnego pacjenta mianem „psychol”, to trudno tu mówić o miłości do pracy. A zwłaszcza do pacjenta, nawet gdyby rzeczywiście z jego psychiką było „coś na bakier”. I w tym momencie nie mogę ugryźć się w język, tylko z całą pewnością stwierdzam, że „psychol”- to właśnie babsko w białym kitlu, które swoją pracę traktuje jak zło konieczne. Oj, trzeba zdrowia by chorować. A po takiej diagnozie można nawet „rąbnąć w kalendarz”. Co prawda, ja w tym przypadku mogłabym skonać, ale jedynie ze śmiechu! Nie z pacjenta, ale z durnego babsztyla, który „łyknął” co nieco fachowej wiedzy, tyle, że wciąż myli medyczne terminy. Brrr...
Bo kiedy słyszę, że dyplomowana pielęgniarka określa normalnego pacjenta mianem „psychol”, to trudno tu mówić o miłości do pracy. A zwłaszcza do pacjenta, nawet gdyby rzeczywiście z jego psychiką było „coś na bakier”. I w tym momencie nie mogę ugryźć się w język, tylko z całą pewnością stwierdzam, że „psychol”- to właśnie babsko w białym kitlu, które swoją pracę traktuje jak zło konieczne. Oj, trzeba zdrowia by chorować. A po takiej diagnozie można nawet „rąbnąć w kalendarz”. Co prawda, ja w tym przypadku mogłabym skonać, ale jedynie ze śmiechu! Nie z pacjenta, ale z durnego babsztyla, który „łyknął” co nieco fachowej wiedzy, tyle, że wciąż myli medyczne terminy. Brrr...
Ten sam odruch dopada mnie, kiedy z
różnych źródeł dowiaduję się, że uczniowie molestowani są przez nauczycieli czy
księży. To nie mieści się już w mojej głowie, bo kto kiedyś słyszał o takich
przypadkach? Ale jak widać, miłość do wykonywanego zawodu ma różne oblicza...
Chociaż przyznam szczerze, że w czasach młodości byłam bardzo zauroczona
pewnym, swoim nauczycielem. Niestety, był tak poprawny, że za nic nie chciał
mnie molestować. Marzyłam po nocach, żeby mnie choć uszczypnął, ale nie dziwię
się, bo nie bardzo miał wtedy w co uszczypnąć. A nawiązując do księży, nigdy o
tym nie marzyłam, chociaż mieliby wówczas co uszczypnąć. No, nie dosłownie...
Mam na myśli zupełnie co innego. A chociażby na przykład to, że jako dziecko
podczas spowiedzi skłamałam twierdząc, że nie jadłam śniadanie przed komunią.
Jasne, że jadłam, ale moje nieczyste wyznania były tak głęboko skryte, że
biedny księżulo musiał nieźle się namordować, żeby cokolwiek ze mnie wydusić. I
wydusił... potwierdzenie, że nie jadłam śniadania. Czy miłował swoją profesję?
Trudno powiedzieć. Raczej miłował „wyżymanie duszyczek”.
Z urzędnikami przeróżnych instytucji
miałam do czynienia już nieco później i mam do dzisiaj. Ci również
niejednokrotnie pracują z przymusu. A jakże nudna jest ich praca! Fee...
Upierdliwi petenci w kółko marudzą, aż do wymiotnego odruchu. Zasypują setkami
pytań, które dodatkowo usypiają. Dlatego „urzędasy” nie chcą, ale muszą
zaczynać dzień od małej czarnej, w południe robią poprawkę i kończą dzień tą
samą używką. Bo przecież można zgłupieć, na widok niekończącego się „ogonka”! I
nie ma kiedy pracować, kiedy przeszkadzają „nierozumni psychole”... Nie tak
dawno, pewna urzędniczka trzymając w ręku nadgryzioną „paryską”, z pełną
buzią pytała mnie w kółko „o co chodzi?”. Pomimo, że tłumaczyłam trzykrotnie.
Może mam nazbyt wybujałą fantazję, ale skojarzyła mi się z automatem
telefonicznym, który z ,,pieniężnego głodu,, powtarza: „wrzuć monetę, wrzuć
monetę”. Wtedy też wzbudziło to we mnie niemiły odruch i to nie
jeden!
Co prawda, przedstawiciele
wymienionych profesji ubolewają niby nad swoimi „ofiarami”, ale trudno
przewidzieć czy wynika to z miłości do wykonywanego zawodu... A tak naprawdę,
to powinny ubolewać władze instytucji, które reprezentują „miłośnicy” swoich
zawodów. Bo co tu ukrywać? Przez takich „pracusiów” tracą tylko dobre imię. I
zdecydowanie twierdzę, że w dzisiejszych czasach nie ma miłości do wykonywanego
zawodu. Jest tylko miłość do pieniędzy. A to też wzbudza we mnie wszystkie
odruchy, a najbardziej ten bezwarunkowy, o potocznym brzmieniu. I chociażby
dlatego, za nic nie mogę ugryźć się w język...
Cała prawda w tym poście uwielbiam czytać twoje felietony, posty ....i tak jak kiedyś zacznij fach dorabiania pisząc prace mgr :)....świetny pomidorek :) Bardzo mi się ten blog podoba bo jasny i przejrzysty.....dużo fajnych podpowiedzi znajdziesz na blogu Zyj Kochaj twórz jeśli masz ochotę zaglądnij do Karoliny.....wiem że na pewno Dianie pomogła, a znacie się:) ....pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDziękuję Martuniu;) Fach dorabiania, mam już za sobą, także strzeliłaś w setkę;) Cieszę się, że podoba Ci się blog po zmianach. Ale nie wiem, o której Karolinie piszesz? Pozdrawiam Cię cieplutko;)
UsuńBrawo Gosiu, cudowne te Twoje wynurzenia. Tak prosto i na temat, mało kto dzisiaj pisze. Tobie się udaje.
OdpowiedzUsuńDziękuję Danusiu za te brawa i pozdrawiam Cię bardzo gorąco;)
UsuńBo teraz wybiera sie zawód nie ten który nas pasjonuje czy interesuje, tylko ten który daje perspektywę dużych zarobków i szybkich awansów- niestety:(
OdpowiedzUsuńTakie mamy też czasy niestety, gdzie zainteresowania i pasje poszły na bok...
UsuńGosiu i znowu strał w dziesiatkę. Masz nosa w tych felietonach, świetnie napisane i niestety sama prawda. Ale cóz to tak jak w tym pwiedzeni jak si nie ma co sie lubi to sie lub i co sie ma. I to jest cała prawda. Mał kto teraz zapyatn czy lubi swoją prace odpowie twierdząco . Zdecydowana większośc pracuje aby żyć. No więc nie dziwi takie czy nne zachowanie. Jest to wkurzające, ale może warto odpowiedziec sobie na pytanie jak ja bym sie w takich warunkach zachowała??
OdpowiedzUsuńI tym oto kontrowersyjnym pytanie kończę i zmykam stąd bo w łeb dostanę :-))
P.S. Lubię swoja pracę :-))
Chyba musze iść coś zjeść bo pożarałam połowę literek , wrr.... nie lubię mojej klawiatury !!
UsuńWiem Aniu, że teraz nie ma wyboru, dlatego każdy robi to, co uda mu się ,,złapać". Ale myślę, że nawet wtedy, kiedy robi się to, czego się nie lubi - należy się szacunek dla osób po tej drugiej stronie;) Buziaki ,,żarłoczku"
UsuńDokładnie tak jest Weroniko;)
OdpowiedzUsuńjak tu się bielutko zrobiło.... :-)
OdpowiedzUsuńsie mnie podoba!
Kochana a gdzie jest jakiś adresik mailowy do ciebie jakbym chciała się niekoniecznie oficjalnie "obtańcować"? :-)))
Ciesze się, że Ci się tutaj podoba Dorciu;)
Usuńo tak calusieńka prawda, choć oststnio trafiłam w miejsce szpital oddział kardiologii gdzie wszystcy lekarze i pielęgniarki byli tak mili że normalnie z szoku wyjść nie mogłam, pewnie bali się że padne im tam na zawał czy coś ale ogólnie naprawdę szczęka mi opadła bo przygotowałam się na poczekaj pół dnia to w końcu ktoś ci krew pobierze czy zrobi echo serca. No ale niestety do rzeczywistości powróciłam przy zapisach na kolejną wizytę bo to połowa przyszłego roku, ostatnio czekałam rok więc ogólnie trzeba mieć zdrowie by się leczyć
OdpowiedzUsuńZdarzają się wyjątki Diano;) A potem przychodzi smutna rzeczywistość... Buziaki;)
OdpowiedzUsuń