Nie rozumiem, dlaczego niektórzy
twierdzą, że piszę wulgarnie... Nawet mój kolega, który jest najwierniejszym
moim Czytelnikiem oznajmił mi wprost, że: „kobieta powinna łagodzić obyczaje”,
a nie „dokładać” wszystkim po kolei. Figę prawda! Kobieta, zwłaszcza pisząca
powinna odróżniać dobro od zła i być szczera. Czasami nawet do bólu. Dlaczego
niby mam nie używać słów typu: „pieprznąć”, „rąbnąć”, „olać” itp. Przyznam
szczerze, że najchętniej pisałabym tak, jak myślę... A ile wulgaryzmów pada z
ust rodaków i rodaczek w mowie potocznej? Czasami więdną mi uszy...
Myślę, że warto mieć świadomość tego, co tak naprawdę jest nam w życiu potrzebne, a co zbędne... Co nas cieszy, a co denerwuje i upokarza... I myślę, że warto dzielić się z innymi tym, co myślimy i czujemy... Nie oznacza to jednak, że każda moja publikacja na tym blogu - jest moim fochem. Należy traktować je z lekkim przymrużeniem oka...
niedziela, 29 czerwca 2014
czwartek, 26 czerwca 2014
Jaka jestem, taka jestem
Jeszcze do niedawna myślałam, że nie
mam talentu i nie potrafię pisać. I dosłownie przed chwilą zmieniłem zdanie...
Uważam, że nie mogę nie mieć talentu, bowiem pisanie przychodzi mi z cholerną
łatwością. A powiedziałabym, że nawet diabelnie łatwo. Skoro coś okazuje się
taką prostotą, to nie może być chyba niczym szczególnym, prawda? Okazało się
jednak, że nieprawda, bo pisaniem potrafię wywoływać nie tylko uśmiech czy
oburzenie, ale refleksje i łzy... Nie jestem w stanie określić, ile czasu tracę
na opracowanie strategii obsunięcia prawej czy też lewej nogi moim felietonowym
bohaterom, co w konsekwencji powinno powodować ich upadki, ale najważniejsze,
że zawsze dążę do celu bez względu na to, czy ze skutkiem czy bez... A więc,
tylko takie są te moje problemy z pisaniem...
Subskrybuj:
Posty (Atom)