Jeszcze do niedawna myślałam, że nie
mam talentu i nie potrafię pisać. I dosłownie przed chwilą zmieniłem zdanie...
Uważam, że nie mogę nie mieć talentu, bowiem pisanie przychodzi mi z cholerną
łatwością. A powiedziałabym, że nawet diabelnie łatwo. Skoro coś okazuje się
taką prostotą, to nie może być chyba niczym szczególnym, prawda? Okazało się
jednak, że nieprawda, bo pisaniem potrafię wywoływać nie tylko uśmiech czy
oburzenie, ale refleksje i łzy... Nie jestem w stanie określić, ile czasu tracę
na opracowanie strategii obsunięcia prawej czy też lewej nogi moim felietonowym
bohaterom, co w konsekwencji powinno powodować ich upadki, ale najważniejsze,
że zawsze dążę do celu bez względu na to, czy ze skutkiem czy bez... A więc,
tylko takie są te moje problemy z pisaniem...